niedziela, stycznia 21, 2007

Requiem dla snu



"Requiem dla snu", nie jest to film nowy, bo z 2000 roku, jednak dopiero nie dawno miałem okazję go oglądać. Polecało mi go wiele osób, lecz zawsze miałem problem z zapamiętaniem pierwszego człona tytułu. Niedawno mi się udało, a jako że film wywarł na mnie głębokie wrażenie, chciałem się podzielić moją opinią. Oczywiście nie jestem krytykiem filmowym, więc ta recenzja będzie "po mojemu".

Opowiedzieć, o czym dokładnie opowiada ten film, jem trudno. Generalnie można by stwierdzić, iż jest to dramat kilku ludzi, oparty o narkotyki, a przesłanie proste, nie ćpaj. Jednak było by to płytkie stwierdzenie nie dające żadnego wglądu w złożoność i wieloetapowość problemów jakie są poruszone w "Requiem...".



Narkotyk- jego rola tutaj już nie jest standardowa, nie jest to już droga do uzyskania przyjemności. Etap w którym bohaterowie mogli by się bawić narkotykiem, mają już dawno za sobą. Mimo, że sprawia on im przyjemność, to tak naprawdę to wprowadza "normalność". Staje się on drogą do uzyskania, tego co jest prawdziwym pragnieniem. Dochodzi do iluzji, która nakazuje myśleć, że bez kolejnej dawki nie da się być tym, kim się chce. do czynienia mamy z ludźmi nie tylko młodymi, ale z pokoleniem ludzi starszych. Łączy ich wspólna cecha, chęć bycia "kimś" dla "kogoś". Z jednej strony mamy młodych ludzi, którzy pragną osiągnąć sukces, ponieważ wiedzą, że zawsze było to od nich oczekiwane. Droga do tego jest zawsze trudna, a i prawdziwe oczekiwania też są bardziej przyziemne, jednak wybór drogi na skróty i wysokie oczekiwania, pcha w obłęd. Druga strona, można by powiedzieć, drugi wątek filmu, opowiada o podobnym oczekiwaniu, jednak już nie osiąganiu, nie drodze do sukcesu, a o pragnieniu, bycia dumnym, czucia, że nasze życie jednak miało sens, że nie było kolejne i nie było bezsensowne. Często zastanawiam się, co musi czuć człowiek, który już nie musi podejmować tej bezwzględnej walki o istnienie, z jaką mamy na co dzień do czynienia. Wydawało mi się że to bardzo przyjemne, móc oddawać się do końca swoim sprawą, zainteresowaniom. Po prostu żyć. Jednak podejrzewam, że rzeczywistość, wcale nie jest taka przyjemna, gdyż moja obecna perspektywa, jest diametralnie inna. Ja osiągam i szukam drogi do samorealizacji, z drugiej strony mamy już kres tej drogi i refleksje, nad tym co się osiągnęło. Pojawia się pytanie:"Czy Ja coś osiągnąłem/am "?
Zapewne wiele można dać, tylko za to by odpowiedz była:"TAK, było warto, popatrzcie".

Wg. mnie, film jest właśnie o tym, co tu napisałem.

Na koniec kilka słów o technicznych walorach "Requiem dla snu". Doskonała kamera, doskonała muzyka. Pozwalają poczuć więcej.


Requiem aeternam dona eis Domine et lux perpetua luceat eis.

Brak komentarzy: