Poniedziałek
Nie wiedzą, ze jestem poniekąd specjalistą od ich głównego problemu- niedojrzałości- i że cała moja literatura jest w nim zadomowiona. Paradoksalnie, że w Ameryce południowej Borges, abstrakcyjny, egzotyczny, nie związany z ich kłopotami, jest na świeczniku, a ja mam tylko garstkę czytelników. Paradoks, który przestaje nim być, gdy się zważy, że Borgesem mogą się popisać w Europie. Mną- nie, bo jestem Polak, nie jestem valor nacional.
To, że oni nie chcą być potulnymi uczniami obcych kultur, uważam za słuszne. A także zgadzam się, że mają własną rzeczywistość i że tylko opierając się na niej mogą stać się kimś w świecie... Ale, moim zdaniem, popełniają jeden błąd, dramatyczny...
Mianowicie, zamiast powiedzieć "ja", mówią "my". My, Amerykanie. My Argentyńczycy. Otóż, gdy człowiek pojedynczy mówi "my", popełnia nadużycie, nikt go do tego nie upoważnił, jemu wolno przemawiać tylko we własnym imieniu. A już ten, kto pragnie dojść do "swojej rzeczywistości" i oprzeć się na niej, powinien jak ognia unikać formy mnogiej. Co to jest "nasza rzeczywistość"? Ja mogę być pewny tylko "mojej rzeczywistości". Co to jest Ameryka, Amerykanie? Pojęcie, uogólnione, abstrakcja. Co to jest "rzeczywistość amerykańska"? Coś, co każdy może zrozumieć, jak chce.
Różnica pomiędzy nimi, a mną sprowadza się do tego, że oni chcieliby naprzód odkryć rzeczywistość amerykańska i wyzwolić Amerykę od zależności europejskiej, a dopiero w następstwie ma się wytworzyć nowy typ Amerykanina- dojrzałego. Ta nowa Ameryka, odkryta i zdefiniowana, stworzy swoich ludzi. A według mnie trzeba zacząć od człowieka, pojedynczego człowieka i więcej powiem: rozwój Ameryki może być tylko dziełem ludzi, którzy Amerykę w sobie przezwyciężyli.
Mówisz, że ta twoja Ameryka zacofana, niedojrzała? Dobrze. Ale w takim razie pierwszym twoim zadaniem było by wyzwolić się spod jej hamującego wpływu. Jako człowiek, jesteś równie dobry, co Anglik, czy Francuz. Jako Kubańczyk, czy Paragwajczyk, jesteś gorszy. Poczuj się tedy człowiekiem, umieść się powyżej tej Ameryki niedorozwiniętej, nie pozwól, żeby cię spętało środowisko i sposób myślenia Amerykański.
Tylko, że... im ta dojrzałość właśnie narzuca słówko "my". Są w fazie stadowej, ta faza jest fazą Południowej Ameryki i nie są w stanie z niej wybrnąć. "Ja" jest dla nich za samodzielne, za swobodne. Oni są "my". Są Ameryką. A będąc Ameryką, jakże mogą ja ruszyć z miejsca? Ugrzęźli wraz z nią w historii. Amen.
Wiele z tego nadawałoby się do Polski i Polaków.
Witold Gombrowicz "Dziennik 1957-1961"
Wydawnictwo Literackie, Kraków- Wrocław 1986
jestem gotowy do dyskusji na forum
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz