Autor: W. Gombrowicz
Słowo ostateczne - miłość
Prawda jest taka, że żadna kobieta w żadnym cywilizowanym kraju nie może pozwolić mężczyźnie na wszystko, i że ostatnim słowem kobiety zarówno w Europie, jak i w Południowej Ameryce, będzie zawsze miłość i małżeństwo. Główna różnica między dwoma kontynentami tkwi raczej w czynnikach natury psychicznej:
Europejczyk ma te same, albo prawie, kłopoty erotyczne, co mieszkaniec Południowej Ameryki, tyle że traktuje je inaczej, a przede wszystkim umie wydobyć z nich więcej radości i duchowego pożytku. W Europie jest z pewnością mniej owego chorobliwego, posępnego erotyzmu, który na nowym kontynencie stał się prawdziwą plagą. Ażeby krytyka kobiety ze strony mężczyzny stała się głębsza i skuteczniejsza, trzeba we wszystkie te chaotyczne żale i chybione porównania wprowadzić trochę ładu. Myślę, że bez większych trudności określić można główne przywary i ułomności właściwe kobiecie południowoamerykańskiej oraz znaleźć ich historyczne źródło; otóż skutkiem liczbowej przewagi mężczyzn wykreowany został typ kobiety poszukiwanej i cenionej. Tradycja arabska, poprzez Hiszpanię, stworzyła typ kobiety biernej; życie mieszczańskie i spokojne stworzyło typ kobiety-mieszczaneczki. Oto i trzy choroby dziedziczne, nadwątlające zdrowie tej kobiety tak świetnie uposażonej, i spychające ją na pozycję niższą względem reszty ludzi. Która to reszta, co oczywiste, również ma swoje słabostki - ale są to właśnie nasze słabostki. Nie wystarczy buntować się przeciwko pewnym zwyczajom, trzeba zaatakować samego ich ducha.
Nie należy zwalczać zasad, lecz...
Wjaki sposób kobiety będą się bronić przed taką krytyką? Najpierw z czarującym uśmiechem powiedzą nam: „Mimo wszystko musicie przyznać, że i tak strasznie wam się podobamy”. Gdy jednak uświadomią sobie, że sprawa jest poważniejsza i nie da się jej załatwić uśmiechem, odpowiedzą surowo i z oburzeniem:
„Ach! Nie podobamy wam się, bo jesteśmy kobietami przyzwoitymi”. Kobieta przyzwoita! Oto i bicz, którym kobieta południowoamerykańska wymierza karę. Karze zarówno bezczelnego Faceta, który lezie za nią ulicą, jak i tego, który z rozmaitych, poważniejszych powodów nie całkiem akceptuje reprezentowany przez nią obecnie typ. Ten ostateczny argument utwierdza jej godność, podkreśla jej niezależność, podaje w wątpliwość dobrą wiarę krytyka. Nikt oczywiście nie będzie się spierał z postulatem przyzwoitości, bez której tak kobieta, jak i społeczeństwo pogrążyłyby się w anarchii. Oby wszystkie były przyzwoite, i to wjak najwyższym stopniu! WAmetyce Południowej nie trzeba zwalczać zasad, gdyż niemal wszystkie zasady są tu zdrowe, a tutejsze młode i pełne wigoru społeczeństwa wykazują znakomity instynkt życia zbiorowego. Niebezpieczeństwo polega na tym, że zasady, ideały, aksjomaty mają tutaj tendencję do kostnienia i formalizacji. Pozory dominują nad duchem, a forma zabija treść. Kobiety należy uczyć, że nawet owa „przyzwoitość”, jeśli jest źle rozumiana i stosowana powierzchownie oraz schematycznie, może przedzierzgnąć się we wroga numer jeden właśnie przyzwoitości.
„Kobieta przyzwoita”
Co właściwie znaczy określenie „kobieta przyzwoita”? Otóż kobieta przyzwoita to taka, która postępuje zgodnie z prawem i z pewnymi konwenansami, narzuconymi przez społeczeń stwo. Same w sobie nie mają one żadnej wartości, służą tylko jako środki pomocnicze przy realizacji wzniosłych zasad naszej katolickiej morałności. Kobieta przyzwoita nie pozwoli nieznajomemu towarzyszyć sobie na ulicy, nie iżby to było złe samo w sobie, ale dlatego, że skutki takiego nadmiernego zaufania mogłyby okazać się szkodliwe dla jej moralnego zdrowia. W Europie waśnie i kryzysy, wstrząsające tym kontynentem, nie pozwalają ludziom zapomnieć o względnej wartości konwenansów toteż kobieta europejska lepiej rozumie, ze zachodzi pewna różnica między niesłychanie istotnym problemem obnażania się na plaży a kwestią, jak mężnie i ofiarnie przetrzymać naloty latających bomb. Wszelako w Ameryce Południowej dla wielu nieskazitelnych, szacownych pań i kobiet, hołubionych troskliwie przez swoje służące, nie istnieje żadna hierarchia wartości; wszystko się miesza, wszystko jest jednakowe. Kobieta nie powinna zdradzać męża, ale nie powinna też nosić zbyt krótkich spódnic! Gdy cały świat drży ogarnięty straszliwym kataklizmem, gdy wszystkie narody muszą przygotować się do najwyższego wysiłku, one mają tylko jedno zmartwienie - nagość na plaży; bardzo też surowo osądzają kobiety, które farbują sobie włosy
Kobieta powinna kipieć życiem
Wszelako gdyby nawet kobiety południowo-amerykańskie nieporównanie głębiej i poważniej pojmowały problem przyzwoitości, niewiele by to pomogło. W każdym społeczeństwie istnieją wartości łatwe do zdefiniowania, a tym samym do przestrzegania, oraz inne -mniej wyraźnie określone, a przecież nie mniej wazne. Pojęcie przyzwoitości kobiecej aż do najdrobniejszych szczegółów zostało określone przez moralność, Kościół, opinię; ale przecież poza tym kobieta powinna tryskać życiem, mieć duszę poetyczną, powinna być dynamiczna... Społeczeństwo, w którym kobietom zabrakłoby tych przymiotów tak subtelnych ajednocześnie
elementarnych, byłoby narażone na ogromny duchowy uszczerbek. W przeszłości młode społeczeństwa Ameryki Południowej grzeszyły raczej nadmiarem witalności, toteż nie dziwota ze cały wysiłek kierowano w nich przeciwko namiętnościom i w pewnym sensie przeciwko życiu. Dziś jednak Ameryka Południowa nie może uskarżać się na nadmiar życia, przeciwnie, życie w tych krajach wydaje się przygaszone, tutejsza zaś młodzież niekiedy zazdrości starej Europie jej twórczych cierpień. Tym, czego obecnie tutaj potrzebujemy, jest jakiś środek tonizujący, nie zaś uspokajający; pod żadnym pozorem nie można dopuścić do tego, by ciasna i płaska, formalistyczna i powierzchowna przyzwoitość zabiła w kobietach życiowy instynkt i wrodzoną im energię.
Do jakich więc wniosków prowadzą nas powyższe uwagi? Otóż trzeba zreformować ideał urody naszych „kobietek”. Trzeba unowocześnić ich wyobrażenie mężczyzny Należy uporządkować i pogłębić męski krytycyzm, naprowadzając go na prawdziwe przyczyny zła.
To nie kobieta jest winna; winne jest środowisko. Mężczyzna południowoamerykański ijego ideał urody
A może również mężczyzna południowo-amerykański pragnie być piękny? Jaki wówczas obiera sobie ideał urody?
Nie ulega wątpliwości, że mężczyzna południowoamerykański pragnie być piękny albo co najmniej dobrze wyglądać - być dobrze uczesany i ubrany Niewiele jest krajów na świecie w których można zobaczyć krawaty tak dobrze dobrane do koszuli i marynarki jak tutaj, buty kupowane z podobną jak tu starannością czy skarpetki lepiej zharmonizowane z chusteczką. „Dawniej młodzieńcy nie używali brylantyny”. Dziś używają nie tylko brylantyny; używają i nadużywają również kremów, masaży, maseczek kosmetycznych - prawie jak kobiety. „Instytut piękności” dla mężczyzn miałby wielkie szanse powodzenia. Byłyby to kobiece cechy dbałego o urodę mężczyzny południowoamerykańskiego. Cechą najbardziej męską jest wąsik. Przybysz z Europy wykrzykuje nieodmiennie: „Psiakość, ileż tu wąsów!” A jednak... Południowy Amerykanin jest bardzo przebiegły i co się tyczy wąsów, kalkuluje chytrze; nosi je, ponieważ wie, że one to lubią. Zadaniem wąsika jest wywrzeć wrażenie na płci pięknej; to rodzaj kokieterii bardzo podobny do damskiej.
Południowy Amerykanin nie zatracił swej „męskości”
W tej sytuacji pojawiają się pytania ogromnej wagi. Czy mężczyzna południowoamerykański nie zniewieściał aby zanadto? A może te pozory nie są zachowaniami drugorzędnymi, nie mającymi związku z rzeczywistością duchową, psychiczną? Byłoby czymś bardzo powierzchownym formułować oskarżenie tak poważne na podstawie faktów tak nieistotnych. Rzeczywiście, przyjrzawszy się temu problemowi dokładniej zobaczymy coś całkiem przeciwnego: południowy Amerykanin nie utracił nic ze swej odziedziczonej po hiszpańskich przodkach odwagi i śmiałości; posiada on właściwe mężczyznom poczucie honoru i, co bodaj najważniejsze, nie brak mu pewnej duchowej surowości, stanowiącej chyba zasadniczą różnicę między duszą męską i kobiecą. Wobec tego najtrafniejsze byłoby chyba stwierdzenie, że południowy Amerykanin, pozostając w głębi duszy stuprocentowym mężczyzną, wykazuje pewną tendencję do zniewieściałości w swym sposobie bycia, ubierania się, mówienia, i że jego „społeczny sposób bycia” jest bardziej kobiecy niż on sam. Wydaje się, że w tej dziedzinie kobieta zdołała narzucić mu swoje gusta, swoje subtelności i słabostki - we wszystkich tych sprawach, które składają się na jego „sposób bycia”, tzn. przejawiania na zewnątrz swej osobowości. Na przykład południowy Amerykanin potrafi być bardzo dzielny we wszelkiego rodzaju walce, ale staje się absolutnym tchórzem, gdy ma uczynić jakąś nieprzyjemną uwagę swemu przyjacielowi; jeśli zajdzie taka potrzeba, będzie zuchwały, a nawet brutalny w interesach czy polityce, jednocześnie wszakże w rozmowie jest delikatny, w obcowaniu z innymi - łagodny i bierny; krawaty dobiera z niejaką kokieterią i bywa przesadnie wrażliwy. Bardzo łatwo jest w każdym kraju dostrzec, kto dominuje w jego kulturze - mężczyzna czy kobieta. Są kraje, gdzie prawo mężczyzny przeważa zarówno w dziedzinie moralności seksualnej, jak i w formach współżycia płci, gdzie nawet dowcipy opowiadane przez kobiety są „męskie”; wszelako Ameryka Południowa podbita została przez kobietę. I to wbrew faktowi, że są one w takim stopniu niewolnicami mężczyzny, że tak ulegle dostosowują się do jego gustów i kaprysów! Każda z nich z osobna jest jedynie „kwiatem” i „dziewczątkiem”, ale wszystkim razem, wbrew swej pozornej słabości i nieśmiałości, udało się podbić kontynent!
Kiedy pragnie zdobyć kobietę...
Widać to właśnie w sposobie podejścia mężczyzny tutejszego do własnego ideału urody Mężczyzna nie musi przeglądać się w oczach kobiet, aby sprawdzić swoją urodę, która zresztą nie jest wyłącznie seksualna... Gdy mężczyzna pragnie zdobyć kobietę, ma przed sobą dwie drogi: może próbować pozyskać jej względy przymilając się jej, dostosowując się do jej wymagań, albo też, przeciwnie, może narzucać jej prawo swej własnej natury. Dziś mężczyzna naprawdę zakochany we własnej męskiej piękności gotów jest raczej doznać porażki, niz wyrzec się pewnych swoich przymiotów naturalnych. Nigdy na przykład taki mężczyzna nie pójdzie na ustępstwa wobec kobiecej małostko wości, gdyż jeśliby nawet tym sposobem zdobył kobietę, to jednocześnie utraci własną urodę. Jednakże dla wielu południowych Amerykanów kobiety stały się bodaj celem samym w sobie; im bardziej takl mężczyzna podoba się kobietom, tym jest piękniejszy; im więcej kobiet zdobył, tym więcej miał uciechy z życia. Toteż gdyby nagle kobiety zażądały od mężczyzn malowania sobie nosów na zielono, oni, zachwyceni, natychmiast pomalowaliby sobie nosy na zielono... Tutaj nie tylko kobieta żyje niemal wyłącznie dla mężczyzny wyzbywając się własnej osobowości; tu również mężczyzna często żyje nie dla siebie, ale dla kobiety. Skąd pochodzi ta psychiczna słabość mężczyzny i dlaczego w Europie płeć brzydka jest bardziej świadoma swej siły i potrafi lepiej ją wykorzystywać?
Czysto męska poetyka
W Ameryce Południowej mężczyzna, a przede wszystkim chłopiec, bywa osamotniony wobec kobiet. Męska uroda, męski obyczaj, mity i Formy współżycia między mężczyznami kształtują się pośród mężczyzn. Czynnikami tworzącymi ową specyficzną męską piękność są koleżeństwo, zauFanie do przyjaciół z tego samego klubu, stowarzyszenia w obrębie poszczególnych dziedzin aktywności, grupowe rozrywki. Chłopcy w gimnazjum tworzą sobie własną mitologię, własne zwyczaje, nawet język, i tak są dumni z tego własnego stylu, że żaden z nich by go nie zdradził nawet dla najpiękniejszej kobiety. Również w wojsku mężczyźni tworzą sobie własny świat, który darzą niekiedy wielką miłością. Wówczas kobieta przestaje być dla nich jedynym źródłem miłości i piękności; marynarz własną urodę i siłę uświadamia sobie zarówno dzięki kobiecym ustom, jaki dzięki swemu pancernikowi, swoim piosenkom i mundurowi, dzięki temu wszystkiemu, co nosi miano „marynarki”. Ta specyficzna, męska poezja bardzo mu pomaga w opieraniu się erotycznemu czarowi córek Ewy; dzięki niej może nad nim zapanować i przeciwstawić mu własny urok. Młody południowy Amerykanin, włączając się w te wielkie instytucje zbiorowe, jak armia czy flota, wyposażone we własną tradycję i styl, z łatwością nagina swoją psychikę do ich wymagań. Jednakże w zwyczajnym życiu kontakty mężczyzn między sobą wypadają jakoś ubogo i blado. Ciekawe jest na przykład porównanie między młodym środowiskiem literackim tutaj i w Europie. Młodzi artyści południowoamerykańscy najchętniej chadzają w pojedynkę, rzadko skupiają się w grupy i zwykle wykazują niewielką ochotę do „podkręcania się nawzajem . W stolicach europejskich młodzi mają swoje bary, kawiarnie czy restauracje, w których upijają się zarówno napojami wyskokowymi, jak żartami, wygłupami słownymi, utarczkami ideologicznymi. Młodzieńcy owi mają własny styl ijęzyk, podobnie jak licealiści, ijeszcze zanim ukształtują się jako pisarze, czerpią mnóstwo uciechy z owego piękna, jakie w swoim gronie wytworzyli. Mężczyzna, który przeszedł taką szkołę, wyposażony zostaje na całe życie w kapitał świętego szaleństwa, które broni go przed smutkiem, cynizmem i nudą. Dlaczego czegoś takiego nie ma w Ameryce Południowej? Dlaczego tutaj kobieta tłumi mężczyznę zupełnie, tak że stał się on jej niewolnikiem?
Brak „męskiego stylu”
Jest to „błędne koło”. Młodzieniec południowoamerykański mało obcuje ze swymi kolegami i czyni to w sposób powierzchowny gdyż tym, czego w sensie psychicznym i fizycznym potrzebuje najbardziej, jest kobieta. Zajęty problemem dla siebie kapitalnym nie ma ochoty angażować się całym sercem w inne dziedziny życia. Wszystko inne jest drugorzędne; uwaza on (i wjego wieku jest to zupełnie naturalne), że traci czas, gdy właśnie nie „podrywa” jakiejś panienki. Z drugiej strony wspólnotowe obcowanie mężczyzn, mniej tutaj rozwinięte niż w Europie, nie narzuca się mu jako coś oczywistego. Tak więc nie obcuje on z mężczyznami i właśnie dlatego w chwili, gdy musi stawić czoło kobiecie, znajduje się w pozycji gorszej, brak mu bowiem owego „męskiego stylu”, który mężczyźni wytwarzają między sobą. Nie tyle pragnie on oczarować kobietę własnym urokiem, ile raczej posiąść jej uroki. Nie potrafi jej zdominować, lecz raczej ulega jej dominacji. Potrzebuje jej i dlatego musi się do niej dostosować. Jeśli na przykład młodzieniec europejski powie do swej towarzyszki stanowczo i z energią „idziemy do kina!”, to południowy Amerykanin spyta: „co byś, kochanie, powiedziała, gdybyśmy poszli do kina?” Europejczyk będzie próbował zdobyć swoją wybrankę popisując się męską urodą, stanowczością, energią, siłą. Południowy Amerykanin będzie raczej starał się zaspokoić jej pragnienia, przypodobać się jej. Europejczyk nie będzie tak bardzo obawiał się utraty kobiety, bo nie cała poezja jego życia do niej się sprowadza; natomiast południowy Amerykanin tracąc swoją dziewczynę zostaje skazany na samotność i ma już tylko przed sobą perspektywę przesiadywania w kawiarni i wymieniania dowcipów z przyjaciółmi, którzy nie zawsze są przyjaciółmi prawdziwymi. Tak by to wyglądało... gdybyśmy z uporem usiłowali Amerykę malować czarnymi barwami, wychwalając pod niebiosa starą, bardziej dojrzałą Europę. Ale nie wolno zapominać ani na chwilę, że wszystko, co tu mówimy, jest z konieczności uproszczone, niesprawiedliwe i przesadzone, jak zawsze w tego rodzaju schematycznych ujęciach. Europa często okazuje się tak bardzo nieokrzesana, płaska, sztuczna i odrażająca, że w istocie młoda i świeża Ameryka nie ma jej czego zazdrościć. Tak czy owak uważamy za uzasadnione główne tezy tych uwag - mianowicie że południowy Amerykanin o swoją urodę troszczy się niemal tak jak kobieta, tzn. w sposób nieco zniewieściały; że skutkiem rzadkiego obcowania z mężczyznami brak mu do pewnego stopnia tego, co można by nazwać „stylem męskim”; że nie zawsze potrafi on uzewnętrznić swoją naturalną męskość w kontaktach z kobietami, i że wreszcie, choć głęboko jest wrażliwy na piękność i urok kobiety nadal nie umie uświadomić sobie własnego uroku.
Mężczyźni to wielcy dranie
Zwykle południowy Amerykanin bywa dla kobiety niedobry ponieważ błędnie interpretuje jej złożoną psychologię bądź też dlatego, że irytuje go jej seksualna pycha.
„Są bardzo mili, kiedy są zakochani, ale kiedy indziej to wielcy dranie” - powiedziała mijedna, druga zaś rzekła: „Nie mają dla nas współczucia ani litości, są absolutnymi egoistami i szukają tylko własnej korzyści”. Opinie te wydają się nieco przesadzone, tym zaś, co najbardziej zadaje im kłam, jest spojrzenie południowego Amerykanina. Raczej trudno uwierzyć, aby oczy tak zacne i łagodne mogły należeć do demona; owa męska niegodziwość musi więc mieć jakieś szczególne źródła. Postaramy się dokładniej określić niektóre z nich, przedtem jednak powiedzmy od razu, że nasze zadanie w znacznej mierze komplikuje pewna żywiołowa siła - potężny temperament południowego Amerykanina, jego wybujała zmysłowość. Chociaż - jak o tym już wspominaliśmy - zmysłowość ta w nie-
małej mierze jest wynikiem sztucznej ekscytacji i obsesji, to przecież ta reszta jest dostatecznie duża, aby przyczyniać zgryzot kobiecie. Na to nie ma rady, chyba że mężczyźni ograniczyliby spożycie mięsa...
niedziela, lutego 18, 2007
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
8 komentarzy:
Ostatnio było takie super tło...
Wiem, że masz sokoli wzrok, ale bloga piszę się chyba po to, żeby go czytać, a mi po 8 godzinach przed monitorem odechciewa się czytania, kiedy muszę się skupiać na każdej literce tekstu.
Masz zero szacunku dla innych osób.
PS. Słowo klucz do Wikipedii: Dostępność.
hehe, mój sokoli wzrok to 0,5+
tło jest tymczasowe, na razie nie mam czasu go zmienić.
rozumiem, że przeczytałeś te teksty Gombrowicza? Jeżeli tak, to jestem gotów nawet specjalnie dla Ciebie zmienić tło!
ps. no z tą dostępnością to żart oczywiście? Zawsze można skopiować zawartość strony i wkleić ją sobie, gdziekolwiek się ma ochotę.
Nie, z tą dostępnością, to nie jest żart. Miałeś kiedyś do czynienia z osobami niedowidzącymi?
A co do Gombrowicza, to nie czytałem, bo nie czytam tekstu dłużej, jeśli przedarcie się przez kilka linijek tekstu wymaga ode mnie wysiłku niemalże "fizycznego".
PS1. te nowe tło jest jeszcze gorsze, a żeby nie było. że tylko marudzę:
Szare link 1 | link 2 | link 3.
Beżowe link 1 | link 2 | link 3.
Kolory takie, które odpowiadają dotychczasowemu doborowi tła na tym blogu, dostępnych jest o wiele więcej.
Mnie osobiście do gustu nie przypadły, ale przynajmniej się dobrze tekst czyta.
Wybrałem tylko kilka, na wyrywki. W serwisie, do którego się odwołuję, jest ich mnóstwo.
PS2. Wszystkiego dobrego w roku Świni :)
Miałem do czynienia, ale co mnie to obchodzi?
Te tła mi się nie podobają, no i strasznie marudzisz.
Ja to muszę sobie znaleźć takie tło, żeby z jednej strony było wygodne, a z drugiej coś oznaczało, albo przynajmniej zostawiało odrobinę niedomówienia, w skrócie, by wymuszało jakąkolwiek refleksję.
Pewnie, nie możliwe.
Rozczarowany jestem, negatywna odpowiedzią dot, txt. W. G.
pozdrawiam i dziękuję za życzenia!
A czy ja napisałem, że mi się te tła podobają?
A co do refleksji, to najwyraźniej starasz się zmuszać do refleksji Swoimi tekstami, więc dlaczego jeszcze tłem?
Czyżbyś nie wierzył w swoje możliwości?
Chyba, że bloga prowadzisz tak sobie, bo tak? I nie interesują Cię wrażenia, refleksje ludzi, którzy mieliby to czytać?
może dla kogoś ważniejsze jest tło i tylko na nie zwraca uwagę, jak np. Ty.
Co do moich możliwości i wiary w siebie to pomijam.
Co do wrażeń i reszty, to pewnie, lubię gdy są odkrywcze i pełne pozytywnej energii.
Ale generalnie jest mi to obojętnie. Dopóki ktoś czyta tego bloga, to ja będę sobie pisał.
Najwyraźniej nie czytasz tego co piszę (co mnie nie dziwi specjalnie).
Dla mnie tło nie ma znaczenia. Najlepiej gdyby nie było go w ogóle. Po prostu kiedy tło przeszkadza w czytaniu, a bez czytania tego tekstu mogę żyć, to sobie odpuszczam i olewam tekst. Szkoda moich oczump
Mnie dziwią Twoje komentarze, bo szkoda mi na nie czasu i oczu.
Prześlij komentarz