wtorek, listopada 01, 2005

Samotność na pustkowiu od tej w tłumie różni się ciszą. Stanisław Gołąb

Czasem gdy się zastanawiam po co to wszystko, w jakim celu ścigamy się ze śmiercią? Odpowiedz znajduje tylko w innym człowieku. Czy faktycznie męczymy się(no chyba ze się nie meczymy) tylko po to żeby być dla kogoś? Czy bycie samotnym, czy odczuwanie samotności jest najgorszym stanem jaki można sobie wyobrazić, gdyż wtedy życie traci sens? Czy bycie pustelnikiem tez jest samotnością, wtedy żyje się dla siebie i jest się cały czas z sobą.
A czym jest nie samotność? Czy polega ona na możliwości porozmawiania z kimś? Może na robieniu czegoś dla kogoś, wykonywaniu jakiś czynności? A może tu chodzi o sex, kopulacje, rozmnażanie? A może to tylko ten moment kiedy się zasypia i czuje czyjeś cieple ciało przy sobie, czyjś oddech? Czy cos nam to może zastąpić, sms? Gg? Mail? Telefon? TV? Cokolwiek
z aktualnych środków przekazu informacji? Czy jak ktoś czuje się samotny, to potrzebuje uczuć wyższych, aby nie czuć się samotny, czy może wystarczy mniej? Kiedy możemy powiedzieć,
ze jesteśmy samotni? A kiedy możemy powiedzieć, ze nie jesteśmy samotni? Czy nawet jak się nikogo nie ma, a można dla kogoś cos zrobić, tak bezinteresownie, czy to pomaga zwalczyć samotność? Czy może oddane zwierzę nam wystarcza? Czy może musimy się przystosować do naszej sytuacji? Poddać się losowi, czekać aż odpowiedzi same nas znajdą. Doczekać się empirycznego doznania, bez walki. Może należy walczyć za wszelką cenę? Tylko o co
i czy napewno tego się chce? A jeżeli już walczyć to o który element? Tyle pytań.
Czy w życiu, które jest umieraniem, naprawdę trzeba się tak męczyć i głowic?

Brak komentarzy: