Tak oto wielkie zwycięstwo PO i Donalda Tuska. Także zdumiewająca mobilizacja społeczeństwa, by jednak oddać ten głos na kogoś w tych wyborach. W komisji, w Bytomiu- dzielnica Bobrek, gdzie byłem członkiem komisji, frekwencja podobno była o 100% wyższa niż ostatnio. Ja osobiście liczyłem głosy oddane pa PiS, pamiętam tylko że Religa dostał 84, reszty nie pamiętam. Wygrało PO. Czym się to skończy? Ciężko stwierdzić. Jednak moje prognozy są raczej mało optymistyczne. W sumie to uważam, wprost, gówno z tego wyjdzie. Nie chcę się już rozpisywać o tym, że koalicja z PSL`lem, to znaczący zgrzyt programowy. Bogaci działacze PO z reguły dbają o siebie, a czasem uda im się przypadkiem zrobić coś pożytecznego i to jeszcze przypadkiem. Jak ktoś zna tych ludzi, to z pewnością zauważył tą charakterystyczna, samolubną i wyzyskową postawę. Najgorszym jednak czynnikiem, który spowodował, że jeszcze przed rezultatem starci wyborczego, straciłem nadzieję, było użycie przez Tuska i PO pewnego wyrazu. Krótki, z pozoru mało istotny wyraz: CUD. Widać hasło J. Kurskiego"ciemne masy to kupią" jest także popularne w PO. Ludzie, nie ma cudów. I na koniec chciałem jeszcze zacytować fragment książki Andrzeja Bobkowskiego"Szkice piórkiem", który to moim zdaniem, doskonale, choć metaforycznie, opisuje drogę PO do władzy.
Akcja ma miejsce w Monte Carlo, w słynnym kasynie. Rok 1940.
"Stoimy i gapimy się. Tadzio zachowuje się jak w katedrze. Nie wytrzymał. Szepce mi do ucha: "Jędruś- już rozumiem- to tak, jak u nas: bęc kaczkie w brzuszek, tu się gra , tu się wygrywa, wapno, cukierki, siuwaks, czekolada, skumbrie..." Parsknąłem śmiechem i kilka osób spojrzało na mnie groźnie. Tadzio (już go wzięło) plecie: "To ci kopana kulka- skacze, jakby ją pchły gryzły. Jędruś- już rozumiem. Kupuj te {siajbki} (sztony) i trącamy kaczkie".
- Tak, ale gdzie to kupić?
W tej samej chwili stojący obok pan nienaganną polszczyzną i mefistofelicznym szeptem cicho powiedział:
- Pan chcesz sztonyyy? Kup je pan u krupiera!
Tadzio pociągnął mnie do innego stołu Kupujemy sześć sztonów po 5 franków i zaczynamy grać. Gra Tadzio. Nigdy dotąd nie zdradził się, że tak dobrze umie francuskie liczebniki. Pewnym ruchem obstawia jednym sztonem dwa numery i głośno mówi: "Trez-katorz". Przegrywamy. Stawiam ja, tylko na 13-tkę. Nic. Tadzio na 7-kę i też nic. Pozostawiam zabawę Tadziowi. Stawia jeszcze dwa razy i przegrywa. Zostajemy z ostatnim sztonem. Tadzio stawia już po raz drugi na 13-14. Kulka skacze, ślizga się i - wygrywamy. Tadzio spąsowiał. Już bardzo głośno mówi do krupiera: "Messie - isi - trez-katorz". Krupier nie śpieszy się i Tadzio wpada w pasję: "Czemu ten ogrodnik tutaj do nas nie grabi? - Mesie, isi, trez-katorz" tu, proszę pana, trzynaście-czternaście.. Ten obrzucił go trochę drwiącym spojrzeniem i spokojnie wręczył mi rulon sztonów - 85 franków. Od razu odkładam sześć sztonów do kieszeni bocznej jako kapitał zainwestowany, który się wrócił i dwa daję Tadziowi. On jest w transie; oczy mu błyszczą, drepta i pcha się między ludzi otaczających stół. Tak musiałby się zachowywać w kasynie Donald - kaczka Disneya. Nareszcie wiem, kogo Tadzio mi przypomina: oczywiście Donalda."
Tak więc, cuda to tylko u Disneya.
czwartek, października 25, 2007
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Long time no been :)
Dawno mnie tu nie było i jedno mam tylko do powiedzenia:
Mylisz się! Cuda są.
Jeśli potrzebujesz dowodu, to zobacz jeszcze raz na frekwencję :) A tak serio, to w każdej chwili dysponuję dowodami :)
Witam. Ciesze się, że jeszcze tu zaglądasz czasami. Nie musisz pisać, że się mylę, bo sam twój wpis już świadczy, że masz inne zdanie. Ta frekwencja, hym no powiedzmy wysoka, jak na nasze warunki. Ale czy to cud?
Ale cieszy mnie twój optymizm, mnie też się udziela. Czas znowu pokaże.
Pozdrawiam
a i nie chce się chwalić, ale ja też miałem swój wkład w rozmiar frekwencji. dzięki moim kontaktom z Młodym Centrum, któremu gratuluje zaangażowania i chęci.
Prześlij komentarz